niedziela, 30 listopada 2014

Ja wam mówię: jest dobrze, jest dobrze, jest dobrze, ale nie najgorzej jest

Mam 29 lat.

Mam
męża, syna, dwa koty, nieskończone studia, niedoleczoną depresję, na koncie parę zawodowych porażek i parę fajnych projektów, wspaniałych przyjaciół i znajomych, cudownych rodziców, duże grono internetowych znajomych, które zawsze jest i wspiera, gdy zajdzie konieczność.

Staję się
matką, to proces długotrwały; chustoświrką (od chust do noszenia dzieci, jakby kto nie wiedział), powoli wracam do bycia jogoświrką (na razie jedno popołudnie z jogą w tygodniu).

Chcę
w zasadzie na razie niewiele i dobrze mi z tym. Przespana noc jest dość wysoko na liście, ale to by trzeba było ponegocjować ze Stanisławem, ale on jest na razie w wieku, kiedy mało co da się wynegocjować. Parę chust bym chciała, ale też nie mam jakieś spinki. Przydałoby się zdrowie i żeby mnie dopadła amnezja, jeśli chodzi o poród, bo nie chcę mieć jedynaka. W dalekiej perspektywie chcę na kurs InDesigna do Krakowa.  No i czekoladę. Czekolada jest zawsze mile widziana.

No to teraz zanućcie ze mną.


3 komentarze:

  1. Oj przydałaby się amnezja poporodowa. Mnie trauma trzymała z pół roku, jeszcze tej wiosny perspektywa ciąży przyprawiała mnie o dreszcze. A przecież byłam dobrze traktowana przez lekarzy, tylko "natura" chciała mnie zabić. Chyba za mało kadzidełek jej palę ;) Ale teraz, po dwóch latach, powiem Ci, że ledwo co pamiętam. To znaczy pamiętam głównie te dobre chwile, gorszych prawie wcale. Przez kilka miesięcy walki ze swoją psychiką (dopadła mnie poporodówka, a jakże, jak się choruje na deprechę przed ciążą, to szansa na poporodową jest bardzo duża) obarczałam swoimi kiepskimi wspomnieniami każdego przypadkowego słuchacza, ale mi to pomogło. Wywaliłam to z siebie na zewnątrz, wypłakałam i minęło. Nie jestem czystą kartą, ale czuję, że jestem silniejsza. Ale dopiero teraz, wcześniej było słabo. Trzymam za Ciebie kciuki i wszystkiego najlepszego! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę sobie też zrobić taki rachunek sumienia, bo mi dni przeciekają między palcami...
    Miło Cię poczytać, Ola. Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech, właśnie moja znajoma jedzie do Krakowa na tego InDesigna. I tak jej zazdroszczę, jakbym sama miała za mało kursów i studiów na głowie.
    Rachunek życiowo-sumieniowy (przy czekoladzie ofkors) zawsze jest dobry.

    OdpowiedzUsuń