piątek, 27 czerwca 2014

Po trochu, po troszeczku...

Na poziomie języka, nieświadomie, niewinnie, ginę.

"Co u was?"
"Jak się czujecie?"
"Cześć Wam!"

Im bardziej widoczna ciąża, tym mniej widoczna jestem ja. Mój syn po trochu, po troszeczku, zyskuje tożsamość, ja ją tracę. I za każdym razem, gdy ktoś do mnie powie na "wy" zgrzytam nieco zębami, liczę do trzech i odpowiadam spokojnie, bo przecież wiem, że to niezamierzone, że to z sympatią. W końcu aktualnie jestem systemem "2w1", z czego jedna składowa jeszcze przez planowe trzy miesiące nie ma głosu, więc ja jestem jej głosem, to naturalne. Wdech-wydech.

Pamiętajcie tylko, że ja też jestem, ok? JA.

piątek, 13 czerwca 2014

Odciążowe zapalenie mózgu

Zapominam.

O wszystkim.
O ludziach.
O zobowiązaniach.
O planach.
O książkach.
O tym, co mam kupić w sklepie.

Gdyby nie kalendarz, zapominałabym o lekarzach.

Rządzi mną organizm, i to nawet nie mój, tylko Stasia. Wstaję głodna jak wilk i dopóki nie zjem śniadania mój mózg nie jest w stanie przyjąć prawie żadnych informacji. Siadam do komputera, miałam coś zrobić. Coś komuś wysłać. Dumam, dumam i moje myśli uciekają w kwestie wyprawki dziecięcej, zakupów w Ikea, porządku w szafie. Mały zaczyna się ruszać, nie lubi jak siedzę przy komputerze. Wstaję, kładę się, biorę leki, przysypiam. Budzę się, kwadrans zajmuje mi zafascynowana obserwacja, jak mój brzuch faluje, gdy mój syn ćwiczy przewroty i kopniaki. Głaskam koty. Coś miałam zrobić? Gdzieś, kiedyś? Naprawdę?

Nie będzie przesadą, jak powiem, że wszystkie wyższe myśli są u mnie aktualnie wyłączone. Jeść, spać, dumać o wyposażeniu domu (serio, to jedyne abstrakcyjne myśli ostatnio, chyba mi się wcześniej wicie gniazda włączyło), denerwować się, jak mały się za mało porusza, choć wiem, że pewnie śpi, bo właśnie zrobiłam kilka rund po mieszkaniu, w zasadzie bez celu. No dobra, trzy razy otworzyłam lodówkę.

Przeczytanie książki zajmuje mi wiele dni. Beksińscy leżą przeczytani w połowie, Bator w jednej trzeciej. Nawet książki o okołodzieciowe męczą mnie po kwadransie, chociaż to może dlatego, że przy ostatniej wzruszam się i beczę średnio trzy razy na rozdział ("Projekt macierzyństwo", jakby się kto pytał).

Z mądrych książek przeczytanych wcześniej wiem, że to "zapalenie mózgu" jest normalne. Że minie. Ale wiecie, jak coś ode mnie chcecie, to nie bójcie się przypominać. Uparcie i przez wszystkie kanały komunikacji. No, może nie dzwońcie po 21:00, bo już śpię. Jak nie odpisuję od razu, to dajcie mi chwilę na walkę ze wstydem, że kogoś zaniedbałam, na zapomnienie i przypomnienie sobie. Bo w końcu sobie przypominam.

(Napisanie notki zajęło mi godzinę.)


PS Podziwiam kobiety, które w tym czasie ciąży pracują zawodowo. Naprawdę - szacun.