niedziela, 22 lutego 2015

Chustochciejstwa

Dzisiejszy wpis to chustoświrstwo w natarciu. Ostrzegałam.

Noszenie dziecka w chuście dla niektórych wydaje się dziwne, dla mnie jest po prostu fajne. Ma swoją podbudowę ideologiczną (sięgającą rodzicielstwa bliskości między innymi), ale ja jestem słabo ideologiczna. Noszę, bo Staśkowi się podoba, bo lubię i bo wygodniej się tak po mieście poruszać niż z wielgachną gondolą. No i też dlatego, że mogę sobie w necie wyszukiwać piękne chusty (na które mnie nie stać) i wzdychać do nich z daleka.

Teraz będą obrazki - czyli do czego wzdycha Asta. ;)

1. Didymos Indio Aurora. Wzdech.


 2. Didymos Indio Jade (z jedwabiem). Wzdech.


3. Yaro La Vita Light Green. Wzdech.


4. Oscha Braid Cassia. Wzdech. Ślurp.


5. Oscha Braid Reel.Wzdech (dajdajdaj).


6. Ellevill Gaia Rainbow. Wzdech.

7. Natibaby Lutea Spring. WZDECH.


Wartość wszystkich chust przedstawionych na powyższych obrazkach to myślę coś między 2 a 3k zł. Już wiecie, dlaczego mnie nie stać? ;)

A z pozytywów: zostałam wybrana na testerkę chust w fajnym sklepie Nosimisie i przez tydzień będę mogła macać, motać się zachwycać jedną z chust Tuli. Recenzję zamierzam też zamieścić tutaj - czyli do zobaczenia w następnym odcinku chustoświrstwa (będą zdjęcia zamotanego Stasia :).



wtorek, 3 lutego 2015

Czy mąż Ci, Oleńko, pomaga?

Takie pytanie zadała mi wczoraj fryzjerka. Familiarność stąd, że strzyże mnie od 15 lat i dlatego też moja odpowiedź była grzeczna. A teraz napiszę to, co bardzo chciałam powiedzieć:

Nie, kurwa, mąż mi nie POMAGA. Mój mąż, takie dziwo, prowadzi razem ze mną dom i opiekuje się synem. Nie, bo to nie są, kurwa, czynności zarezerwowane tylko dla mnie*, w których łaskawie mi mąż raz na jakiś czas POMAGA.

Ludzie, ludzie, słowa są ważne. Naprawdę. One tworzą rzeczywistość.

*ponieważ mam macicę, oczywiście