piątek, 29 sierpnia 2014

Rozmowy wewnętrzne

Jedyne moje zdjęcia w ciąży to selfie. 

Ciąża mija bardzo szybko. Bardzo szybko, zaskakująco szybko, a jednocześnie na tyle powoli, że nie widzisz na co dzień twojego zmieniającego się ciała, ewolucja jest powolna i tylko nagle WTEM nie możesz zawiązać samodzielnie swoich trampek z Iron Menem, bo po drodze jest wystający brzuch i po prostu się nie da. Do glanów się nawet nie przymierzam.

Te dziewięć miesięcy jest u mnie przedzielone dwoma stresowymi momentami - ślubami mojej najlepszej przyjaciółki w lipcu i ślubem mojego najlepszego przyjaciela, już teraz zaraz, za dwa dni. Oczywiście, że tydzień przed pierwszym wydarzeniem dostałam skierowanie do szpitala i tylko upór w zasięgnięciu drugiej opinii mnie przed nim uchronił. Tylko na weselu nie byłam długo.
Teraz, przed drugim ślubem, prowadzę rozbudowane monologi wewnętrzne zaklinając mojego syna, żeby jeszcze posiedział w hotelu co najmniej dwa tygodnie. Tłumaczę mu również, że niedziela będzie dniem wujka Piotrka i że nieładnie jest kraść komuś ważne dni. Poza tym kto by się chciał urodzić tego samego dnia, co jego kuzyn? Na razie wydaje się, że Staś wszystko rozumie i siedzi grzecznie, wysoko, bez szaleństw. Poza okazjonalnym kopniakiem w mój żołądek, ale szczerze - każdemu się może zdarzyć przy tak ograniczonym metrażu.

A w poniedziałek idę do fryzjera, żegnajcie długie kudły! Może zatęsknię, za jakieś parę lat.