sobota, 30 stycznia 2016

Co z tą wiedzą?

Jest tak. 
Na początku uczysz się w liceum i wiedza, no, jest obowiązkiem. Czasami przykrym, czasami przyjemnym, niemniej obowiązkiem. Piątka, trója, pała, poprawka, udało się. Potem jest matura, oczywistość, potem idziesz na studia. Tu zdobywanie wiedzy staje się frajdą (jak się dobrze studia wybrało). Pogłębiasz, kopiesz, ekscytujesz się (też jesteś w takim wieku, że ekscytacja przychodzi szybko). Społeczeństwo popiera. Ucz się, ucz, dopóki ci się komórki nerwowe jeszcze rozwijają, a nie zwijają. Jest fajnie. 

Potem zwykle zaczynasz pracować, większość fajnej wiedzy ze studiów gdzieś tam w mózgu siedzi, ale 
bardziej przydatna jest wiedza, co gdzie komu i kto jaki jest i co trzeba, żeby załatwić. Życie.

A potem część zostaje rodzicami.

I nagle okazuje się, że wiedza jest niepotrzebna! Że to wszystko instynkt przecież! Jaka szkoła rodzenia, nie masz na co kasy wydawać?! Z książek będziesz dziecko wychowywała, no ja nie mogę! I czemu te internety tak czytasz, przecież tam nic mądrego nie piszą! I tak dalej.

Otóż.
Hm.  
Nie. 
Instynkt bez wiedzy nie zadziała jak trzeba. Młoda mama po porodzie jest w najbardziej wrażliwym punkcie swojego życia, ma asertywność na poziomie minusowym i posłucha każdego, kto deklaruje, że chce dla jej dziecka dobrze, a ONA ROBI ŹLE. Chyba że ma wiedzę nabytą wcześniej. Chyba że spędziła co najmniej tyle samo czasu na czytaniu o karmieniu piersią (toż to sam instynkt, tyle że nie), ile na wybieraniu obicia wózka. Chyba że poczytała w internetach i wybrała szpital z dobrą kadrą, wspierający. 
Młody tata bez szkoły rodzenia lub dobrej książki będzie bał się dotknąć dziecka. Przewinąć. Podnieść. Bo jeszcze krzywdę zrobi. Nie będzie wspierał w trudnych chwilach, będzie dodawał wątpliwości już i tak pełnej wątpliwości mamie. 
Więc zachęcam — ludzie, czytajcie. Czytajcie najpierw internety, recenzje, żeby wybrać dobre książki. Potem czytajcie te książki. O karmieniu, o noszeniu, o przewijaniu (tak! to też trzeba opanować, żeby krzywdy nie zrobić!), o kąpaniu, o standardach opieki okołoporodowej, o tym, co naturalne, a co jest wymysłem kultury zachodniej (np. oddzielne pokoje dla dziecka od początku). O wszystkim. Czytajcie, filtrujcie, dzielcie przez siebie i swój temperament, potrzeby, ograniczenia, poglądy. Miejcie otwarty umysł, bo poglądy mogą się Wam zmienić o 180 st i to zwykle wyjdzie wam to na zdrowie. Wiedza, każda wiedza jest dobra. Rady od waszych rodziców też są dobre — przynajmniej będziecie wiedzieć, co mówiono i jak robiono 30 lat temu. Jednocześnie miejcie w głowie, że babcia może się mylić. Że — fakt — wychowała w taki a nie inny sposób i żyjo!, ale wasze dziecko Wy wychowujecie w swój sposób i też będą te dzieci żyć. Czy szczęśliwiej czy nieszczęśliwiej to już zostawcie do oceny swoim dzieciom za 30 lat. To za każdym razem jest test na żywym organizmie, jednej sprawdzonej recepty nie ma. 
Nie bójcie się iść swoją drogą, tylko wybierzcie ją świadomie. 

———
W marcu i kwietniu idę na kurs Promotora Karmienia Piersią, czyli będę certyfikowaną laktywistką (czy, jak kto woli, laktoterrorystką). Będzie się wtedy można mnie pytać o różne rzeczy i ja odpowiem, bo będę wiedzieć. Jak się uda, to planuję spotkania o karmieniu za symboliczną opłatę i będę też dostępna dla młodych mam, żeby pomóc na początku mlecznej drogi. Konsultacja będzie kosztowała tyle, co puszka mleka modyfikowanego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz